Pierwszy etap naszej podróży po Buenos Aires wyglądał z grubsza tak samo, jak w większości przypadków – palcem po mapie. Nasza wielka mapa Ameryki Południowej, jakkolwiek wielce przydatna przy planowaniu wojaży w skali całego kontynentu, tutaj musiała ustąpić miejsca nieco mniejszym mapkom. Oparliśmy się więc na planach z różnych przewodników i książek oraz Internecie.

Posiłkowaliśmy się również przeuroczą Mapa del Delito, czyli mapą przestępczości aglomeracji Buenos Aires. Zostałem jej wielkim fanem, gdyż pięknie dzieli miasto na dzielnice i osiedla, każde z nich kolorując różnymi odcieniami żółci i czerwieni w zależności od liczby popełnianych tam przestępstw. Przestępstwa można sobie posortować, do wyboru są m.in. zabójstwo z premedytacją oraz kradzież z użyciem przemocy. Filtrów jest zresztą więcej, polecam pobawić się w wolnej chwili 😉

Mapa del Delito Buenos Aires
Mapa del Delito Buenos Aires

W każdym razie – na początek różne mapy. I to właśnie na jednej z nich odnaleźliśmy punkt, który z miejsca nas zaintrygował. Niewielki (wydawałoby się) budynek, stojący sobie niemalże dokładnie na granicy dwóch dzielnic – San Telmo (bladożółty kolorek na Mapa del Delito) oraz La Boca (łagodny pomarańcz). San Telmo mieliśmy na naszej liście z kilku powodów, między innymi starego targowiska o tej samej nazwie oraz muzeum antropologicznego. Dzielnica La Boca również należy do miejsc, które znajdziemy w prawie każdym przewodniku po Buenos (przynajmniej jej fragment). A na ich styku – Museo De La Dirección Antártica „Gral. Hernán Pujato”. Muzeum Kierunku Antarktycznego im. Generała Hernana Pujato.

Antarktyka mon amour

Trzeba Ci wiedzieć, drogi Czytelniku lub Czytelniczko, że Antarktyka i Antarktyda znajdują się na naszej liście, choć jeszcze nie mamy pojęcia, jak się tam dostać. W każdym razie wizja lodowego pustkowia na krańcu świata mocno do nas przemawia i kiedyś planujemy je odwiedzić. Póki co ograniczamy się do oglądania zdjęć pingwinów, ale od czegoś trzeba zacząć. Rzeczone muzeum w Buenos Aires było chyba pierwszym przybytkiem kultury i nauki poświęconym tej tematyce, na który napotkaliśmy, tym większa była nasza ochota do odwiedzin.

Odnaleźć nasze muzeum było jednocześnie łatwo i niełatwo. Łatwo – gdyż droga wiodła prosto z San Telmo, pod estakadą, w kierunku nieco jakby „gorszej” okolicy. Mniej sklepików, więcej ruin, wszystko jakieś takie bardziej kaprawe. Niemniej droga była prosta, zgubić się nie sposób. Niełatwo – bo spodziewaliśmy się, no cóż, budynku w stylu muzeum. A tu niespodzianka, bo w miejscu wskazanym na mapie znaleźliśmy średnich rozmiarów bazę wojskową, otoczoną dość pokaźnym murem. Duża, stalowa brama od frontu nie zachęcała do częstych odwiedzin, ale wykorzystaliśmy okazję i wślizgnęliśmy się do środka za szaloną biegaczką, która właśnie kończyła jakiś trening i w temperaturze odczuwalnej na poziomie ok. 5 stopni Celsjusza, w krótkich spodenkach i koszulce raźno wbiegała do środka.

Gdy znaleźliśmy się za bramą, otworzyły się niewielkie drzwi do jakiegoś biura, skąd wyskoczył dzielny argentyński soldado, przepisowo umundurowany i dziarski. Zapytany o Museo del Antartica skinął dłonią i poprowadził nas kawałek w głąb bazy. Wkrótce, po przekroczeniu kolejnych drzwi, ukazało nam się muzeum w swej pełnej okazałości. Dwie średniej wielkości sale wypełnione zdjęciami, gablotami, mapami oraz sprzętem. Brzmi niezbyt ciekawie? Wręcz przeciwnie.

Niepozorne muzeum

W muzeum byliśmy sami, jedynym towarzystwem był pan żołnierz. Widać było, że chyba nudził się na służbie, bo po mniej więcej dwóch minutach zagadnął nieśmiało ¿Español? Nasze potwierdzenie było wszystkim, czego potrzebował do szczęścia. Przez następne pół godziny oprowadzał nas po obu salach, opowiadając o historii argentyńskich wypraw w rejon Antarktyki i generale Hernanie Pujato. Był on jedną z głównych postaci w dziejach argentyńskiej obecności na tym lodowym kontynencie. Był założycielem pierwszej stałej antarktycznej bazy tego kraju oraz współtwórcą Instituto Antártico Argentino.

Poznaliśmy również dwie ciekawostki dotyczące jego życia – pierwszą opowiedział nam nasz przewodnik, drugą doczytaliśmy sami. Generał Pujato zmarł w wieku 99 lat i został pochowany na wyspie nieopodal półwyspu Antarktycznego, który tak ukochał. Podobno śmierć dopadła go w momencie, gdy zdecydował się powrócić do Argentyny na leczenie. Druga ciekawostka dotyczyła okresu wojny na Falklandach. 78-letni wówczas Pujato, emerytowany i odsunięty od wojska (na skutek perturbacji po upadku rządów Perona) zaoferował się do przeprowadzenia ataku kamikaze wymierzonego w brytyjski okręt wojenny. Na szczęście nie dostał pozwolenia.

Nasz przewodnik objaśniał nam także różnice pomiędzy stałymi argentyńskimi bazami na Antarktyce. Ich „skala trudności” znacznie się różni. W jednej z nich naukowcy i żołnierze przebywają wraz ze swymi rodzinami i dziećmi, więc warunki są całkiem znośne. Inna zaś jest odcięta od świata przez około cztery miesiące – transport wysadza Cię na miejscu i od tej pory jesteś na nią skazany, bo warunki klimatyczne i pogodowe uniemożliwiają przedostanie się w którąkolwiek ze stron. Opowiadał też o samych żołnierzach, których głównym zadaniem jest ochrona pracujących tam naukowców, mówił o warunkach na kontynencie, używanym sprzęcie… Co ciekawe, on sam jest jednym z nielicznych szczęśliwców, których czeka wyprawa w tamte rejony z kolejną misją. Obecnie był w trakcie dość intensywnych przygotowań.

Soldado uzupełniał wiedzę historyczną informacjami z nieco bliższych nam czasów. Antarktyka dalej pozostaje jednym z najbardziej nieprzyjaznych miejsc na świecie. W 2005 roku przekonało się o tym kilku żołnierzy argentyńskich, którzy ponieśli śmierć wpadając do lodowej szczeliny. Ich sprzęt okazał się zbyt ciężki i lód zwyczajnie się pod nimi załamał.

Pingwiny i ciężarówki

Muzeum posiada trzy centralne punkty (jakkolwiek głupio to brzmi). Pierwszym są prawdziwe sanie z epoki, z których dawno temu korzystali pierwsi badacze lodowego kontynentu. Sprawiały wrażenie niepozornych, ale kiedyś to na takich właśnie saniach ciągniętych przez psie zaprzęgi transportowano sprzęt i wszystko to, co niezbędne do przeżycia. Według słów naszego przewodnika, sanie potrafiło ciągnąć nawet kilkanaście psów.

Antarktyka - sanie
Sanie do podboju Antarktyki

Drugim punktem są dwie wielkie ciężarówki śnieżne, wyposażone w potężne gąsienice. Zdecydowanie robiły wrażenie – tym większe, gdy zestawić je z jedną z fotografii, którą wskazał nam nasz uczynny przewodnik. Na fotografii widniała identyczna, potężna ciężarówka – tkwiąca w lodowej szczelinie, z gąsienicami zmiażdżonymi i wygiętymi jak dziecięca zabawka. Oprócz ciężarówek warto było zwrócić również uwagę na coś na kształt kontenera. Miał nieco ponad dwa metry wysokości, jego długość i szerokość nie przekraczała czterech metrów. Wewnątrz znajdowało się połączenie jednoosobowego mieszkania, kuchni oraz stacji badawczej. Antarktyka rzadko kiedy oferuje komfortowe warunki bytowania.

Antarktyka - ciężarówka śnieżna
Ciężarówka śnieżna

No i punkt trzeci – dwumetrowa makieta śnieżnej zaspy z wypchanymi pingwinami i innymi lokalnymi zwierzakami 😉

Ze wszystkich muzeów, które do tej pory udało nam się odwiedzić w Buenos Aires, Muzeum Antarktyki było chyba najmniejszym. Na pierwszy rzut oka ktoś mógłby powiedzieć, że nie ma tam nic ciekawego, a chodzący za nami krok w krok żołnierz mógłby znaleźć sobie coś lepszego do roboty. Ot, dwie średniej wielkości sale wypełnione zdjęciami, gablotami, mapami oraz sprzętem.  

Ale pokażcie nam drugie takie muzeum, które na przestrzeni 50 m2 mieści wypchane pingwiny, potężne ciężarówki śnieżne, modele lodołamaczy oraz uprzejmego argentyńskiego soldado, który lada moment dołączy do mieszkańców Antarktyki i który postanowił nam nieco o tym poopowiadać 😛

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here